Czy żniwa to chuligańskie wybryki?

Izby Rolnicze idą na odsiecz rolnikom, których policja ucisza, gani lub karze za to, że normalnie pracują w swoich gospodarstwach. Na rolników bowiem coraz częściej sypią się skargi za prowadzenie przez nich działalności rolniczej na wsi. Zapachy z obory, kurz na drodze podczas zwózki plonów albo hałasy po godzinie 22., gdy rolnicy koszą zboża albo trawę, ratując plony przed deszczem – to właśnie coraz częstsze powody skarg, jakie na policję składają mieszkańcy wsi przeciwko rolnikom. A ta przyjmuje zgłoszenia i reaguje.
Sprawy kończą się różnie - pouczeniami, mandatami, postępowaniami w sądzie.
Rolnicy informują, że wieś jest ich terenem pracy, a jej mieszkańcy powinni się przystosować do ewentualnych utrudnień czy niedogodności. Są przypadki, gdy policja przyjeżdżała i zganiała z pól rolników, którzy w nocy zbierali zboża, aby ratować plony przed deszczem. W innych krajach UE ktoś, kto osiedla się na wsi musi się dostosować do warunków, jakie tam panują. Rolnicy pracują na wsi, dla rolnika wieś to zakład pracy.
Jednak zgodnie z Kodeksem wykroczeń art. 51 §1 - Kto krzykiem, hałasem, alarmem, lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. I ten właśnie przepis wykorzystuje część, szczególnie nowych mieszkańców wsi, traktując działalność rolniczą jak wybryk (!).
A za wybryk z powyższego artykułu Kodeksu wykroczeń, nowi mieszkańcy wsi traktują zapachy dochodzące z obory, hałas maszyn rolniczych, czy kurz na drodze podczas zwózki płodów rolnych. A przecież na wsi to normalny, codzienny i nieodłączny element procesu technologicznego przy produkcji żywności.
Za wybryk zaczyna być więc uznawane nie sprzeczne z normami społecznymi zachowanie, ale zwyczajna codzienna praca rolnika. Dobrze, że nikt jeszcze nie karze rolników za piejące koguty, czy muczące rankiem krowy.